środa, 15 grudnia 2010

Zełwągi - doroczna akcja pomocy

Chciałoby się napisać na początku "jak zwykle w grudniu..." - ale nie można popadać w rutynę. Co prawda, troszeczkę czuję się już rutynowość działania - co roku od 9 lat jestem w Zełwągach i biorę udział w akcji pomocy świątecznej dla potrzebujących. Za każdym razem pomagamy - ale i za każdym razem uczę się czegoś nowego. Poznaję nowych ludzi. Obserwuję, jak nowi w tej akcji ludzie czegoś się uczą. Patrzę, jak ludzie z obdarowywanych stają się obdarowującymi. Fajnie jest!
Na czym polega ta akcja? Są w niej dwa komponenty - jeden to paczki żywnościowe. W Zełwągach, a szczególnie okolicach - po obu stronach Mikołajek - jest wielu ludzi, którym po prostu brakuje jedzenia. Nie wszystkim możemy pomóc - ale dla części (wybieramy tu rodziny z dziećmi) przygotowujemy paczki jedzenia z myślą o świątecznych wypiekach (stąd jest w nich mąka, cukier, proszek do pieczenia, margaryna, kakao itp.), a także o radości dzieci - dlatego są w nich m.in słodycze, owoce. Poza tym - artykuły na świąteczny stół i do codziennego funkcjonowania. W niektórych domach produkty z paczki wędrują do garnka jeszcze na naszych oczach...

Droga do Zełwąg
Pogoda była w tym roku bajeczna - zimowa. Wbrew pozorom nie było tak trudno jechać po tym śniegu - tylko w jednym miejscu pojechaliśmy w poślizgu, w wyniku którego wpadliśmy w przydrożną zaspę. Zaraz zatrzymał się inny samochód, którego kierowczyni o posturze i sile niedźwiedzia wypchnęła nas z zaspy skutecznie.

Zakup produktów na kilkadziesiąt paczek, z  których każda waży po ok. 12-13 kg to spore wyzwanie logistyczne. Długoletnia praktyka (ach, ta rutyna) dowiodła, że jednak lepiej korzystać ze sklepów detalicznych, niż z hurtowni. Kupując hurtowo w zwykłym sklepie np. kilka wózków makaronu można usłyszeć zabawne pytania i komentarze (Panie, co to, wojna idzie? Nie, my w naszej wsi gotujemy jedną, wielką zupę dla wszystkich...). Obsługa sklepów zazwyczaj jest przyjazna, choć w niektórych przypadkach zastraszone kasjerki obliczały ręcznie, czy rzeczywiście kupujemy np. 150 paczuszek cukru waniliowego (po 15 gr sztuka), a nie 151.

Przy tej skali zakupów ważne jest, by dobrze zbadać rynek i możliwie skorzystać ze wszystkich promocji, obniżek i ofert specjalnych. Różnic cen nie zauważa się tak bardzo, gdy kupuje się pojedyncze produktu, gdy jednak kalkuluje się kilkadziesiąt sztuk, drobne 20 czy 50 groszy na sztuce daje pokaźne kwoty. W tym roku zakupy robiliśmy praktycznie tylko w Mrągowie i Mikołajkach (wcześniej jeździliśmy do Olsztyna). Ku mojemu zdziwieniu - taki sam produkt w dwóch sklepach potrafi różnić się ceną o złotówkę na cenie rzędu 3 - 4 złotych. Akcja zaczyna się więc wycieczką po sklepach z porównaniem cen, aby wiedzieć, co i w którym najkorzystniej kupić.
Jak się już kupiło, to trzeba zapakować. Dzieciaki w Zełwągach już od rana czekały, aby pomagać przy pakowaniu - a to mogło nastąpić dopiero w sobotni wieczór. Zakupione produkty pakujemy do dużych, niebieskich worków. Gdy się je ozdobi czerwoną wstążeczką, wyglądają ładnie ;-)

No i wreszcie wyruszamy! Rozwoziliśmy paczki trzema samochodami w niedzielne przedpołudnie.
 Tylko jedna drużyna mikołajów utknęła w zaspie - ale do wszystkich osób na liście udało się dotrzeć z paczkami. Nawet jeśli mechaniczne sanie Św. Mikołaja niezbyt dawały radę...



... to zawsze pozostawała opcja, aby iść z paczkami piechotą - tak jak do czworaków w Tałtach. Na zdjęciu stali już współtwórcy naszej akcji - Marcin z Zełwąg i Mariusz z Mikołajek.








A dojść przez śnieg było warto. W niektórych przypadkach warunki, w których żyją ludzie z małymi dziećmi mogą przerażać. Ale miałem okazję w czasie "Akcji Zełwągi" przekonać się, że z nawet bardzo bylejakich warunków mogą wyrosnąć wspaniali, ciekawi, dobrzy ludzie. Muszą mieć wiele hartu ducha, wytrwałości i pracowitości - ale dają radę. Czasem do tego potrzebują bezpośredniego wsparcia (w tym finansowego), zazwyczaj potrzebują przyjaźni i psychicznego wsparcia, bo z tym w ich domach bywa najgorzej. Ale mogą dać radę.

Potrzeba także wsparcia intelektualnego. I tu gra rolę drugi komponent naszej akcji. W Zełwągach działa Stowarzyszenie Oświatowo - Kulturalne, które siłami wolontariuszy prowadzi wiele fantastycznych projektów w budynku dawnej szkoły. Powstał tam klub przedszkolaka, biblioteka, pracownia komputerowa, siłownia... Przywieźliśmy książki do biblioteki oraz zabawki i artykuły z myślą o ognisku przedszkolnym, które będzie uruchomione w miejsce dotychczasowego klubu przedszkolaka, dając okolicznym dzieciom szansę na regularne, fajne zabawy i naukę z rówieśnikami (tu drobna dygresja dla miejskich czytelników: w rozproszonej wiejskiej zabudowie trudno o "zabawę z rówieśnikami", gdy inny rówieśnik mieszka kilka kilometrów dalej. W efekcie dzieci wiejskie idąc do szkoły w miasteczku nie wiedzą, co to znaczy "ustawcie się w parach" ani jak się bawić z innymi dziećmi. Warto więc, aby także miały możliwość pójść do przedszkola, tak jak ich miejscy rówieśnicy).

Akcja w Zełwągach organizowana jest pod auspicjami Kościoła Jezusa Chrystusa Świętych w Dniach Ostatnich. Kiedyś w Zełwągach była jedyna w Polsce gmina Kościoła, a we wsi wciąż stoi budynek, który był niegdyś jego kaplicą (obecnie służy kościołowi katolickiemu).Akcję od samego początku współtworzą wspaniali ludzie ze Stowarzyszenia "Zełwągi", dzięki któremu ta mała, mazurska miejscowość jest dużo lepszym miejscem na Ziemi.

Za rok kolejna mikołajkowa akcja koło Mikołajek. Będzie to mały jubileusz - 10-lecie akcji. Mam nadzieję, że wiele osób będzie chciało zakosztować, jak to jest być "Mikołajkiem" ;-)
Akcja jest możliwa dzięki ludziom, którzy oferują swój czas i wsparcie w różnej formie. Nie sposób ich wszystkich wymienić i nie chciałbym, aby ktokolwiek czuł się pominięty, ale w tym roku chcę szczególnie podziękować Michałowi Izaakowi - za wsparcie inicjatywy, Monice Dublickiej i Karinie Wietrak za ich wsparcie nieustające, Dance Butkiewicz,  Bogusi i Adamowi Karolczykom, Krzysztofowi i wszystkim przyjaciołom ze Stowarzyszenie "Zełwągi" za wspaniałą organizację wszystkiego na miejscu, w Zełwągach, Dominikowi Łyżwińskiemu za zbiórkę książek i udział w wyjeździe, Tomkowi Odinstowowi za pomoc w wyjeździe i "mikołajowanie", Marcinowi Abramkowi i Mariuszowi Izdebskiemu - za pomoc na miejscu.
A więc - jeśli ktoś chciałby pomóc w następnych latach, ma kreatywne pomysły co do rozwoju akcji i innych akcji pomocy, zastanawia się, czy może komuś pomóc, a niezbyt dokładnie wie jak - bardzo proszę o maila.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz