wtorek, 7 grudnia 2010

Zakopane konferencyjnie i nie tylko

Zima przyszła i trzyma! A skoro spadł śnieg, to można przecież skorzystać z oferty konferencyjnej zimowej stolicy Polski - tak oto znalazłem się w zeszłym tygodniu w Zakopanem na konferencji "Nowoczesne technologie i systemu zarządzania w kolejnictwie", organizowanej przez SITK.
No ale dość tych spraw zawodowych - przecież przy dobrej pogodzie można było stamtąd zobaczyć góry. W dzień zrobiło się nawet ciepło, nawet śnieg troszeczkę topniał. W nocy był jednak solidny mróz.
Podróż była bardzo pozytywna.

Najpierw odwiedziłem w Krakowie sympatycznego człowieka, poznanego w ramach couchsurfingu. Beniamin gościł mnie, dzięki czemu nie musiałem korzystać z tak atrakcyjnych ofert, jak to - tylko pogadaliśmy sobie o podróżach, studiach, życiu. Jakoś ciekawie się zdarzyło, że poznaliśmy się na CS dużo wcześniej, a teraz wreszcie udało się spotkać w realnym świecie. 
W Zakopanem miałem okazję nie tylko konferować o kolejach. Niektóre referaty konferencyjne poruszały tak wąskie, techniczne zagadnienia, że mogłem sobie prawie nad nimi głowę ukręcić, co zresztą widać na załączonym obrazku. Głowa pozostała jednak na swoim miejscu, bo przydała się jeszcze po zakończeniu kolejowych obrad. Nie chodzi tu o "mocną głowę" - wiele osób wyobraża sobie, i słusznie, że aby konferować z kolejarzami trzeba mieć mocną głowę (choć ja, jak mnie znacie, nie piję), ale o głowę na karku.


Odwiedziłem dzielnego człowieka. Nie wiem, czy można powiedzieć "mój nazwistnik" skoro jest "mój imiennik", ale odwiedziłem Pawła Kulinicza i jego dziewczynę Justynę. 
Paweł właśnie wyjeżdża (gdy to piszę jest już w drodze) do Chin, aby podjąć kolejną terapię komórkami macierzystymi. Cierpi bowiem na ataksję móżdżkowo - rdzeniową. To nieuleczalna choroba, ale terapia może pomóc w ograniczaniu jej postępów. Paweł jest dla mnie przykładem woli, hartu ducha i siły. Jak pisze na swojej stronie, do której odwiedzenia bardzo zachęcam: "Każdy ma jakieś marzenia, a ja chcę tylko żyć normalnie, to tak niewiele, a jednocześnie jest to nieosiągalne".
Mam nadzieję, że terapia da oczekiwane rezultaty i Paweł wejdzie jeszcze na niejedną górę - wspinanie się to jego pasja, a gdy z balkonu swojego domu ma taki widok  - tu z prawej - trudno się w góry nie wyrwać.


A ja pojechałem dalej. Wyruszywszy ze słonecznego Kościeliska zanurzyłem się w mgły Podhala (dosłownie - widoczność 20 metrów) i długo, ciekawie rozmawiałem o ważnych sprawach z Rafałem w Nowym Targu. Umówiliśmy się na rozmowę po wymianie maili dotyczących wiary - i o tym głównie rozmawialiśmy. Czas poświęcony - to znaczny nie zmarnowany, lecz "uczyniony świętym". Znacznie bardziej podoba mi się i jest dużo pozytywniejsza taka wersja "poświęcenia".
Zima, choć to jeszcze jesień, na linii Kraków - Warszawa
A na koniec - kolejny raz przygoda couchsurfingowa, tym razem w Krakowie u Wojtka, którego wraz  z jego dziewczyną kiedyś miałem okazję gościć w Warszawie. Bardzo sympatyczna rozmowa o podróżach - w tym do Norwegii, co do której nie sądziłem, że jest taka piękna. Zdjęcia Wojtka z jego wyprawy zachęcają. Co do zniechęcaczy - są koszty. Ale kiedyś pojedziemy.
A na razie pojechałem do Warszawy pociągiem InterRegio, który nawet się był łaskaw uruchomić mimo mroźnej aury i dojechał do Warszawy o czasie. Więc na koniec - widok ze słusznego miejsca w pociągu na czarującą zimę.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz