środa, 29 lutego 2012

Taki specjalny dzień

Pierwszy raz w historii tego bloga pojawia się dzień 29 lutego, więc chyba warto to odnotować. Darując sobie sztuczki z kalendarzem i zagadnieniem, kiedy to naprawdę brakuje i jakiego dnia aby słońce wzeszło i zaszło prawidłowo zauważam, że w końcu lutego dzień jest już znacząco dłuższy... na szczęście. Niestety, chwilowo stopniał śnieg (przynajmniej w Warszawie) i odsłonił sporo brudu.
A pozytywy? Całe mnóstwo! Post mi służy - czuję się nieźle, w sklepach już mnie nie interesują całe wielkie działy - nie tylko alkoholowy (jak zwykle), ale także mięsny, nabiałowy czy też słodycze. Dla niewtajemniczonych bowiem - obchodzę tak specyficznie Wielki Post, by powstrzymywać się od mięsa, nabiału i słodyczy.

Udało nam się w ostatni weekend morsować - Świder był bardzo dziwny... na głębokości około metra zanurzona była tafla lodu. Woda płynęła ponad nią. Było przez to (nurt całkiem silny) dosyć ślisko. Ale morsować dało się - a potem jak zwykle sauna u Grześka. Dzień bardzo odprężający.
A wczoraj poszliśmy z Anią na film "Artysta". Jakby przyznawano Oscara za odwagę, to też powinien go otrzymać - nakręcić współcześnie film niemy! No może prawie niemy, bo wokół kwestii kina niemego toczy się znaczna część fabuły. Ale skoro niemego - to nie będę opowiadał. Warto oglądać!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz