niedziela, 29 stycznia 2012

WOKIZOFSI czyli stadionowe fajerwerki

No to mamy w Warszawie otwarty Wielofunkcyjny Obiekt Konferencyjno - Imprezowy Z Okazjonalną Funkcją Sportowo - Integracyjną (WOKIZOFSI), zwany również Stadionem Narodowym.









W ramach Świętowania Stadionowania Narodowego odpalono dziś niezłą liczbę naprawdę fajnych fajerwerków - wyglądało to mniej więcej tak, tylko trwało minut 7.



Niestety, z powodu mrozu poniżej 10 stopni moja ręka nieuzbrojona w rękawiczkę odmówiła posłuszeństwa po półtorej minuty filmowania. Ale zobaczyć pokaz było warto.

Stadion w sumie zabrał nam większą część niedzieli. Pojawiłem się "u bram" już przed ich otwarciem o 14.00. Na początku zebrał się spory, jak się wydawało, tłumek, który zupełnie znikł, gdy rozproszył się po tym gigantycznym obiekcie. Miejsc jest tam na ponad 50 tysięcy widzów. Niezbyt sobie taką liczbę wyobrażam, zarządzający stadionem chyba też nie, bo dziesięciokrotnie mniej licznych (tak na oko) odwiedzających stadion dziś nie byli w stanie obsłużyć. Ale jakoś się udało, jak zwykle.
Cały stadion - i od zewnątrz, i wewnątrz - utrzymany jest w kolorach biało - czerwonych. No cóż - nazwa "Narodowy" zobowiązuje...










Naszym przewodnikiem po stadionie był Jurek, który pracuje tam jako odpowiedzialny za służby łączności i nie tylko - w każdym razie był w prawie wszystkich zakamarkach. Tu na zdjęciu wraz z Dagmarą, która nam dzielne w ten zimny dzień towarzyszyła. Na początku był z nami również Fedir, ale musiał wracać do nauki. My tymczasem ruszyliśmy zwiedzać Stadion.


Nie zabrakło nas pod sceną - gdy grali Haydamaky, a także później, gdy publiczność rozgrzewał Zakopower. Tu na zdjęciu stoimy w miejscu, w którym odbywać się będzie pewnie niejedno niezapomniane dośrodkowanie (bardzo mi się to słowo podoba) podczas EURO 2012.

Ale warto też zobaczyć nieco architektury. Stadion jest jak wielki koszyk - z zewnątrz osłonięty biało-czerwonymi panelami ażurowej blachy. Od wewnątrz wewnętrzny kosz obiegają poprowadzone w spiralnym układzie schody, prowadzące na wyższe piętro.


Z tego właśnie wyższego piętra widok jest imponujący. Martwią mnie jednak strasznie strome i niewygodne schody, nie wiem, czy nie będą one groziły wypadkiem.

Nad całą konstrukcją rozciągnięty jest (teraz, w zimie, tylko częściowo) dach, przypominający częściowo sklarowane żagle.

Jeszcze jeden widoczek tego ciekawego dachu, jak nic materiał na zagadkę "co to jest i gdzie to jest?"

Pośrodku - konstrukcję dachu spina wisząca iglica. Ciekawe, ważące kilkadziesiąt ton urządzenie.

Od spodu iglica zakończona jest prawdziwie solidnym elementem konstrukcyjnym... Hmm, jak by to nazwać?

Wracając "na zewnątrz kosza" można zobaczyć Warszawę i Wisłę za kratami.

Ale wystarczy zejść po schodach trochę niżej, aby zobaczyć zachód słońca nad miastem bez takich utrudnień. Warto było się tam wybrać mimo siarczystego mrozu. Mam nadzieję, że nikt nie ucierpiał w wyniku tej "próby na ludziach" i dalsze imprezy na Stadionie będą już lepiej zorganizowane... Ale i teraz nie było źle.

2 komentarze:

  1. Było naprawdę zimno, trzeba było cały czas chodzić albo skakać albo tańczyć :-)

    OdpowiedzUsuń