niedziela, 24 lipca 2011

Coś nadzwyczajnego, nareszcie...

Już  chyba wielu czytelników straciło nadzieję, że na blogu zagoszczą jakieś nowe wpisy. Czyżby nic pozytywnego się nie działo? Ależ skąd, tyle ciekawych i fajnych rzeczy, że aż czasu brakuje, by o nich pisać. Może kiedyś. W sumie szkoda, że nie ma możliwości dodawać "zaległych wpisów", tworząc swego rodzaju pamiętnik z przeszłości. Chyba że ktoś zna sposób, to uprzejmie proszę o radę. Ale aby nie tworzyć więcej zaległości - piszę o rzeczach najnowszych.
Bowiem wreszcie mi się coś udało. Po kilku nieudanych (organizacyjnie) podejściach... Razem z Anią i wypróbowanymi przyjaciółmi - Jurkiem i Dominikiem.
Wyobraźcie sobie stanięcie naprzeciw wielkiego ogniska. Płomienie strzelają na kilka metrów w ciemne, nocne niebo. Żar nie pozwala się zbliżyć do stosu. Trzask skwierczącego w oddali drewna jest głośniejszy niż brzęczenie komarów nad uchem ;-)
A potem ten wielki, gorący stos się załamuje. Z chrzęstem padają przepalone kłody. Ognisko leży, nie mniej gorące i nie mniej płonące, lecz już nie tak wysokie.
Ale z czasem się wypala. Rozżarzone węgle leżą płasko, połyskując pomarańczowymi i czerwonymi płomyczkami w nocy. Temperatura wciąż nie pozwala się zbliżyć. Długimi grabiami można je nieco rozgarnąć.

Zdejmujesz buty. I idziesz przez nie. Przez te węgle. Raźno, naprzód, patrząc na dalszy horyzont - tam, gdzie są twoje cele, które chcesz zrealizować. Nie ma rzeczy niemożliwych. Możesz iść nawet boso przez rozgrzane do 600 - 700 stopni węgle.

Właśnie tak.
Na zdjęciu flesz pozbawił nas widoku płomyczków i żaru.
Ale możecie uwierzyć, że tam były.

Idzie się dobrze.
I nic złego się nie dzieje.
Można przejść kilka razy.
Stopy czują gorąco, ale nie są poparzone.
Oczywiście, są brudne.
Brudne jak nieszczęście ;-)
Przechodząc przez rozżarzone węgle trzeba uważać.
Nie można się zatrzymywać.
Należy iść dość zdecydowanym krokiem.

I można się przekonać, że i przez ogień, i inne trudności można w życiu przejść. To własna decyzja. Należy to robić w odpowiedni sposób, ale nawet pozornie niemożliwa rzecz staje się możliwa.
Zdecydowanie warto spróbować. I to chodzi nie tylko o spróbowanie chodzenia po ogniu (lepiej to akurat robić pod okiem kogoś, kto się zna) - ale o pokonywanie w życiu różnych przeciwności, które nawet na pierwszy rzut oka wydają się przerażające. Bo jak wygląda rozciągnięty przed bosymi stopami dywan żarzących się węgli, rozbłyskujących płomykami, spowity lekkim dymem i bijący temperaturą?

Zapraszam do obejrzenia fotoreportażu.

2 komentarze:

  1. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja bym się nie zdecydował za skarby świata, podobnie jak na kąpiel w przeręblu! (lubisz takie ekstremalnie biegunowe doświadczenia, hę? :-D )
    A sposób na zamieszczanie wpisów z przeszłości jest bardzo prosty:
    klikasz w edycję posta, pod okienkiem z treścią posta masz "opcje posta", klikasz w to i rozwijają się one w dół - po prawej masz "Data i godzina posta", klikasz na "Ustaw datę i godzinę" po czym zmieniasz ją sobie dowolnie i voila :)

    OdpowiedzUsuń