niedziela, 6 lutego 2011

Taniec na szkle...

Są rzeczy, których się boimy. Czy warto? Oczywiście, w pewnych okolicznościach strach jest uzasadniony, ale czy zawsze? Czy boimy się rzeczy naprawdę groźnych, czy też tych, które uważamy za groźne? A jeżeli jednak się odważymy? Co się wówczas stanie?

Można się nad tym zastanawiać, można to wypróbować. Czy rezultat będzie bolał?
Czy można bezkarnie nadepnąć na pokruszone butelki? Szkło jest ostre. Szkło boleśnie kaleczy. Szkło wbija się w nogi.
To wiemy. Tak nam wytłumaczono.
To prawda.
Szkło może się wbijać. Szkło może kaleczyć.
Ale nie musi.
Nie musimy się tego bać.
Możemy bezpiecznie po nim chodzić.
Można na nim nawet zatańczyć.
Wszystko to na bosaka...
Jurek już to kiedyś robił i wie, że da się.
Chodzenie po szkle jest możliwe. Nie jest też zbyt kłopotliwe i - jak widać - nawet się można przy tym uśmiechać.
A nogi naprawdę stoją na szkle. I co z tego?
Bandaż, krwotok, pogotowie? Skądże znowu. Stopa czuje szkło, ale ono nie rani.
Można powiedzieć, że skóra stóp jest twarda i nawykła do obciążeń. A co ze skórą pleców? Na szkle można równie bezpiecznie leżeć.
Żadna tragedia nie dzieje się nawet wówczas, gdy  ma się na swojej klatce piersiowej kilkadziesiąt kilogramów dobrego, ale nie lekkiego przyjaciela ;-)
... Fakt, dość trudno się oddycha. Ale plecy - pozostają całe.
Kiedy już przeprowadziliśmy z Jurkiem te próby na sobie, przyszedł czas na zmotywowanie innych do pokonania własnego strachu. Okazją stało się dzisiejsze morsowanie. Bo czy ludzie, którzy z własnej woli wchodzą najpierw do zimnej wody w zimie, potem do gorącej sauny, a także pożerają ze smakiem palące papryczki oraz czoch ;-) mogą bać się ostrego szkła? Oczywiście, mogą. Ale mogą też ten strach przemóc. I dzisiaj udało się to Ani, Ilonie i Grzegorzowi.
Tu na zdjęciu widać Anię zadowoloną z procesu pokonywania szklanej pułapki, a za nią Grzegorza, zadowolonego z tego, że już z pudełka wyszedł...
Oraz debiutantkę w kwestii morsowania, saunowania i spacerów po szkle - Ilonę - której mam nadzieję, że każda z naszych terapii ekstremalnych się podobała.

Więc - czy jest się czego bać? Czy jest się po co bać?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz