Dziwnym zrządzeniem losu (czasami: reformatorów kalendarza) i dzięki całkowitej umowności obchodzenia Bożego Narodzenia (wielu ludzi próbowało ustalić dokładną datę, tylko po co?) chrześcijanie wschodni i zachodni obchodzą Święta Bożego Narodzenia w różnych terminach, a nawet w różnych latach. A dzięki temu mogliśmy być w ciągu miesiąca na dwóch wigiliach Bożego Narodzenia - pierwszej w grudniu, a drugiej - w styczniu. Wigilię w dniu 6 stycznia, według tradycji wschodniej, urządził dla nas Jurek z pomocą Fedora i Ali, w oparciu o niesamowitą inwencję i telefoniczne konsultacje z mamą. Była tam pyszna kutia, rewelacyjny uzwar, pierogi, postny plow, ryby i inne smakołyki.
Bardzo się cieszę, że Jurek chciał rozpocząć to wigilijne biesiadowanie modlitwą. Dla niektórych było to dziwne, ale bardzo budujące jest to, że mimo tego poczucia dziwności weszliśmy w ważny, piękny wieczór z pamięcią o Jezusie Chrystusie, którego dzień przyjścia na Świat obchodzimy...
Bardzo się cieszę, że Jurek chciał rozpocząć to wigilijne biesiadowanie modlitwą. Dla niektórych było to dziwne, ale bardzo budujące jest to, że mimo tego poczucia dziwności weszliśmy w ważny, piękny wieczór z pamięcią o Jezusie Chrystusie, którego dzień przyjścia na Świat obchodzimy...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz