W ukraińskich strojach i z ukraińskim świątecznym chlebem |
Byłem zaskoczony, jak dużo elementów obchodzenia Świąt Zmartwychwstania Pańskiego ma charakter duchowy. Choćby świąteczne pozdrowienie, którym ludzie się wymieniają aż do Zielonych Świąt:
Христос воскрес! - Воістину воскрес! (Christos voskres! - Voistinnu voskres!) - czyli:
Chrystus zmartwychwstał! - Zaprawdę zmartwychwstał! Tak normalnie ludzie na ulicach, w sklepach czy nawet przez telefon się pozdrawiają. To budujące. Święta nie są jedno czy dwudniowe. Świętuje się trzy dni, a nawet dłużej - okres świętowania w chrześcijaństwie wschodnim trwa nie tyle "ruski miesiąc", co jednak znacznie dłuższy czas. Podobnie jak nabożeństwa...
W niedzielę Zmartwychwstania Pańskiego w cerkwi odbywa się poranne nabożeństwo - już tak od 5 nad ranem. Trwa ono długo - gdzieś tak do 9:30. Potem z kościoła wyrusza procesja, która trzy razy okrąża cerkiew.
W czasie jednego z przejść procesji święcone są pokarmy. Rodziny wraz z dużymi koszykami pełnymi różnych smakołyków na świąteczny stół ustawiają się w dużym kręgu na terenie przycerkiewnym, stawiając kosze ze święconką na ziemi.
Święcone jedzenie trafia - w całości - na świąteczny stół. To ważny moment - kończy on bowiem okres Wielkiego Postu, w czasie którego oczywiście różne są tradycje i indywidualne zachowania, ale co do zasady się pości. Na przykład - bez mięsa, słodyczy i nabiału. Takiego najbardziej radykalnego postu przestrzegał Jurek. Ja się zdecydowałem - dla własnej próby - na post bez mięsa i słodyczy. I bardzo się dobrze z tym czułem, chyba generalnie ograniczę ilość zjadanych słodkości, a i bez mięsa sobie często można dobrze poradzić. Teraz wiem to o swoim organizmie. Wiem też, że taki post przyniósł mi lepsze rozeznanie tego, co robię. Dał mi zrozumieć pewne rzeczy duchowo. I za to jestem bardzo wdzięczny!
A to właśnie miejsce, w którym spędziliśmy wspaniałe Święta Zmartwychwstania Pańskiego. Wieś Uście położona jest w niesamowitym miejscu - w wielkiej pętli Dniestru.
Można to zobaczyć tutaj.
Ale to nie tylko wieś i piękno krajobrazu się liczy. Byliśmy tam z Anią tak bardzo mile przyjęci i traktowani jak członkowie rodziny. Mimo, że nie byliśmy stamtąd. Mimo, że nie mogliśmy się biegle w każdej sprawie porozumieć. Tam było po prostu normalnie i pozytywnie. Zastanawialiśmy się później, czy my w naszym kraju zbyt nie zapominamy o otwartości na innych. Wizyta na Ukrainie, u rodziny Jurka w tych szczególnych dniach była dla nas wspaniałym i bardzo pozytywnym doświadczeniem!
A ciąg dalszy opowieści z Ukrainy, czyli doświadczenia turystyczno-genealogiczne, wkrótce!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz